Niewiele brakowało, a wycieczka do krajów alpejskich nie doszłaby do skutku. Ustawiłem bowiem budzik w komórce na godzinę 2.30, ale zapomniałem zaznaczyć w jakie dni ma dzwonić. No i nie zadzwonił… Na szczęście żona była czujna i obudziła się o godzinie 2.50. Do przyjazdu taksówki zdążyliśmy się więc jakoś spakować i już kwadrans po trzeciej byliśmy na dworcu PKS w Gdańsku. Właśnie podjeżdżał nasz autokar…
Pierwszy godzinny postój wypadł – jak zwykle w przypadku wycieczek z Rainbow Tours – w zajeździe „Potargana chałupa” pod Łodzią. Kolejna godzinna przerwa w podróży miała miejsce przed Częstochową. Nie pamiętam nazwy miejscowości, ale przed tamtejszą restauracją znajduje się charakterystyczny ozdobnik, czyli samolot myśliwski. Do Pszczyny, gdzie był punkt zborny autokarów z całej Polsk, dotarliśmy już o piętnastej, a wyjazd do poszczególnych destynacji zaplanowano na godzinę 17.30. Byliśmy pierwsi, więc mogliśmy bez większych kolejek pożywić się w punkcie gastronomicznym „Atena”. Mówię „punkcie”, gdyż nie jest to stacjonarna restauracja, lecz odpowiednio przystosowany samochód, który przyjeżdża tu z Bielska- Białej.
Po przyjeździe wszystkich autokarów zaczęło się przetasowywanie pasażerów, w zależności od docelowego miejsca podróży. Jedni wybierali się do Grecji, inni do Włoch, Chorwacji i Rumunii. Nam, czyli siedemdziesięcioosobowej grupie wybierającej się do Szwajcarii, przypadł w udziale piętrowy autokar Setra z firmy Bomatur oraz pilot Wojciech Leitloff.