Kolejnego dnia pojechaliśmy najpierw do pobliskiego monasteru Goszawank (ufundowanego przez Mechitara Gosza, twórcę prawa kanonicznego i cywilnego, pod koniec XII wieku), po czym znów wróciliśmy do Dilidżan. Tu pilotka pobrała pieniądze z bankomatu na zapłacenie za kwatery, a my w tym czasie mieliśmy przerwę na kawę i ewentualne zwiedzanie. W miasteczku zwanym przez niektórych Ormiańską Szwajcarią nie ma zbyt wielu atrakcji. No chyba, że za taką uznamy popiersie Lenina, rzadko dziś spotykane poza krajami dawnego ZSRR...
Po niespełna godzinnej jeździe dotarliśmy do Jeziora Sewan, czyli tzw. morza armeńskiego. Jest to jeden z największych na świecie akwenów wodnych ze słodką wodą położony na tej wysokości (1900 m npm.). Zajmuje pięć procent terytorium kraju. Wśród wielu występujących w nim gatunków ryb wyróżnia się pstrąg książęcy.
Świetny widok na jezioro roztacza się ze wzgórza, na którym stoi zbudowany na skale klasztor Sewanawank. W skład kompleksu wchodzą dwie cerkwie pochodzące ponoć z końca IX wieku. Niegdyś była tu wyspa, teraz jest już tylko półwysep. Mimo świetnej pogody woda na tej wysokości jest chłodna i nie zachęca do kąpieli. Zresztą jest już po sezonie.
Dwie godziny później jesteśmy już na cmentarzu pełnym chaczkarów, czyli kamiennych płyt. Umieszczone są one pionowo, a ich centralnym elementem jest krzyż. W Armenii spotkać można je nie tylko na cmentarzach, ale też na rozstajach dróg i na ścianach cerkwi.
W jednym z gospodarstw zatrzymujemy się na obiad. Wśród serwowanych dań są gołąbki, gotowany pstrąg książęcy oraz raki. Do tego oczywiście przystawki i napoje. Całość za jedyne cztery tysiące dramów, czyli około 32 złotych.
Po obiedzie ruszamy w kierunku klasztoru Norawank. W Armenii, jak widać, mamy w programie bardzo dużą ilość obiektów sakralnych. Zanim tam jednak dojedziemy, zatrzymujemy się przy punkcie widokowym, nieopodal dawnego karawanseraju. Kiedyś przebiegał bowiem tędy jedwabny szlak. Przy okazji próbujemy wódkę z morwy oraz wino z granatów, którymi to trunkami częstują nas przydrożni handlarze.
Monastyr Norawank zbudowano w malowniczym kanionie rzeki Amaghu. Pochodzi z początku XIII wieku. W ostatnich latach został odnowiony po zniszczeniach spowodowanych trzęsieniami ziemi.
Nocleg mamy w miejscowości Yegeghnadzor. Większość grupy śpi w domu, w którym spożywamy kolację i śniadanie (gospodynią jest nauczycielka). Ja z żoną oraz jeszcze jedno małżeństwo nocujemy w domu odległym o kilkaset metrów. Gospodarze są mili i uczynni, ale mimo starań nie udaje im się włączyć wody w łazience. Radzimy sobie więc sami, nosząc w wiaderkach wodę z kuchni.