Następnego dnia byliśmy już w Norwegii. Do Trondheim dotarliśmy przed południem. Nie było zbyt pogodnie, ale nie padał deszcz. Zwiedzanie miasta zajęło nam około trzech godzin, ale mnie jakoś niewiele cieszyło, bo tego dnia dopadła mnie jakaś dziwna biegunka. Siłą rzeczy kierowałem więc całą uwagę na znalezienie w odpowiednim momencie jakiejś bezpłatnej (koron norweskich nie posiadaliśmy) toalety.