W sobotę rano opuściliśmy Ulincj i wyruszyliśmy w stronę Serbii. Po drodze do Podgoricy zatrzymaliśmy się przy ulicznym stoisku, aby kupić granaty (2 duże sztuki za 1,90 Euro). Na czarnogórskich drogach zauważyłem sporo patroli drogówki z „suszarkami”, ale naszego autokaru nigdy nie zatrzymali.
Trasa naszego przejazdu wiodła wzdłuż kanionu rzeki Moraca. Piękne widoki rozciągające się za oknami autokaru sprawiały, że podróż upływała przyjemnie i szybko.
Około południu przyjechaliśmy do monastyru Moraca. Znajduje się tutaj bazylika Wniebowzięcia NMP z XIII wieku oraz starsza o sto lat cerkiew św. Mikołaja. W obu świątyniach obejrzeć można fragmenty oryginalnych fresków i sporo starych ikon.
Kolejnym miejscem postoju, około piętnastej, był most nad kanionem rzeki Tara. Niektórzy twierdzą, że jest to drugi po Colorado największy kanion na świecie. Przyjmijmy jednak, że na pewno jest on największy i zapewne najpiękniejszy w Europie.
Po osiemnastej dotarliśmy do miasta Priboj w Serbii. Tutaj, w hotelu „Lim”, mieliśmy spędzić noc. Hotel ten okazał się być nagorszym ze wszystkich dotychczasowych. Pomijam już koszmarną architekturę i czarną niczym komin kotłowni elewację budynku. Na siedem pięter przewidziano tylko jedną windę, która w dodatku często się zacinała. W pokoju 701, który nam przydzielono, już od drzwi uderzał w nozdrza smród dymu papierosowego, który wżarł się w wykładziny podłogowe i obicia ścian. Pościel, choć w czystych powłoczkach, śmierdziała zgnilizną. Zamiast telewizora stało jakieś pudło imitujące radio. Rzecz jasna, nie działało. Telefon był, ale bez możliwości dzwonienia. O lodówce można było tylko pomarzyć. Ze ściany straszyło gołymi przewodami wyrwane gniazdko. Sfatygowane meble raziły oczy przetartymi i dziurawymi obiciami. Z kolei po wyjściu na balkon zauważyłem okazałą hodowlę chwastów, które wybujały na wysokość około metra. O łazience nie chcę już przynudzać, więc wspomnę tylko, że zamiast spłuczki był kran nad sedesem.
Obiektywnie muszę przyznać, że na tle całego hotelu całkiem nieźle prezentowała się restauracja. Było czysto, obsługa miła i sprawna. Nie wiem czy tak jest codziennie, czy to tylko z okazji naszego przybycia, ale przy kolacji asystowali nam dyrektor i menadżerka hotelu. Zdobyli się nawet na gest i jednej z uczestniczek naszej wycieczki zafundowali butelkę wina z okazji urodzin. Co do menu, to przy śniadaniu brakowało mi normalnej herbaty. Musiałem więc wypić rumiankową…